Jak wymówić knife / Souvankham Thammavongsa

„Jak wymówić knife” to piękna i ujmująca kolekcja krótkich opowiadań o życiu laotańskich uchodźców, i ich dzieci, odbudowujących swoje życie w Ameryce Północnej z dala od wojny i śmierci, ale w zupełnie nowej rzeczywistości ze wszystkimi elementami wyobcowania, poczucia nieprzynależności, traumy i tęsknoty za dawnym życiem.


Mamy tu m.in. małą dziewczynkę, która nauczona przez ojca źle wymawia słowo knife, przez co dochodzi do nieprzyjemnej dla niej sytuacji w szkole, starszą kobietę wplątującą się w romans z młodszym mężczyzną, zdradzanego męża pragnącego miłości, byłego boksera malującego paznokcie w salonie kosmetycznym, dziewczynę marzącą o urodzie, ojca „niszczącego” ślub córki, matkę i żonę zakochaną w muzyku country (moje ulubione), ale także wiele więcej. I niby każda z tych historii jest inna, ale wszystkie niosą ze sobą podobną prawdę o życiu, rodzinie, bólu, braku nadziei, tęsknocie, pragnieniach i miłości. Chwilami przygnębiającą, choć niezwykle piękną w swej prostocie.

„Jak wymówić knife” to opowiadania ukazujące nierzadko skomplikowaną sytuację ludzi, którzy chcą jedynie kochać i być kochanym, pracować, spełniać marzenia, żyć w poczuciu przynależności i po prostu spokojnie żyć. A wszystkie napisane prostym językiem. Dowcipne. Prowokujące. Melancholijne. Łamiące serce.

Debiut Souvankham Thammavongsy okazał się miłym zaskoczeniem. Pierwszy raz miałam okazję czytać o Laotańczykach i muszę przyznać, że ten temat, jak i każdy z bohaterów, mocno mnie zaintrygował. Jest coś głęboko poruszającego w tych historiach. Być może fakt, że sama autorka urodziła się w obozie dla uchodźców sprawia, że przekaz tych historii tak uderza. I myślę, że to jeden z powodów, dlaczego ta książka tak bardzo mi się spodobała. Tu po prostu czuć, że autorka przelała zarówno własne doświadczenia, jak i doświadczenia części jej rodaków na karty własnej powieści.

Nie sądziłam, że krótkie opowiadania mogą mi przynieść aż tyle satysfakcji z czytania. I przy niejednym z nich chciałam, aby historia była kontynuowana, bo było mi zdecydowanie za mało. Tym bardziej, że kilka z nich urywało się bez żadnej puenty, tak po prostu. Ale z drugiej strony chyba tak jest lepiej, bo ci bohaterowie wkradają się na strony książki na chwilę, dając nam przebłyski swojego życia, by po chwili zniknąć pozostawiając nas ze swoją mądrością, sprawami do przemyślenia czy pytaniami bez odpowiedzi. Niby tylko namiastka, ale jak wiele znacząca i dająca do myślenia. Szczególnie w tych czasach.

Ta książka pokazała mi, że warto słuchać swojej intuicji i wychodzić częściej poza swoją strefę zainteresowań. 

Książka dostępna już na Legimi

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Labreto. 

Prześlij komentarz

0 Komentarze