Perygeum (Za Kurtyną #2) / Laura Savaes

Perygeum rozpoczyna się dosłownie w tym samym momencie, w którym zakończył się pierwszy tom pozostawiając nas z masą przeróżnych pytań.
 
 

Do zagubionej w innym wymiarze czasoprzestrzennym Leny dołączył jej ukochany brat Dominik. Wierząc, że siostra nadal żyje, przemierzył uskok międzywymiarowy, by ją odnaleźć i sprowadzić do domu. Starannie opracowany plan powrotu rujnuje jednak wybuch wojny. Sprawy dodatkowo komplikuje fakt, że to Lena przyczyniła się do rozpętania zbrojnego konfliktu w królestwie. Konfrontując ze sobą dwóch zakochanych w niej kuzynów, Cerdika i Eavana, wywołała lawinę zdarzeń, której nie da się zatrzymać.
Kto zwycięży w tym polityczno-miłosnym sporze? Czy Dominik i Lena zdołają wrócić do domu? Czy można kochać dwóch mężczyzn jednocześnie? I jak podjąć decyzję, gdy wybór jest tragiczny?
  
Trójkąt miłosny pomiędzy Leną, Eavanem i Cedrikiem hula w tej części w najlepsze i bawi mnie niezmiernie. Ale w takim pozytywnym sensie. Lubię, gdy w relacjach pomiędzy daną trójką bohaterów co chwilę zmienia się stan gry - a tu naprawdę się wiele dzieje. Jasne przewracałam oczami nie raz, ale cała ta trójka mnie intryguje i mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec. Tym bardziej, że to miotanie się Leny sprawia, że nigdy nie mam pojęcia, na co się ona zdecyduje. Naprawdę to aż dziwne, że mnie to nie irytuje ponad stan. I albo to ja i moja przychylność ku tej historii. Albo po prostu oznacza to, że ten ich wątek jest dobrze poprowadzony. Albo i to i to.

Jedynie czego żałuję to to, że wątek miłosny przykrywa resztę. Naprawdę brakuje mi szerszego spojrzenia na ten świat. Mam wrażenie, że ciągle przebywamy w tych samych miejscach i tylko lekko posuwamy się do przodu, gdy gdzieś tam obok rozgrywa się cała polityczna gra, która przecież ma znaczenie dla całej tej historii, a trochę jakby nas omijała. I właściwie dowiadujemy się tylko tyle, ile wie Lena. A chciałabym więcej tej wielkiej gry, z intrygami, kłamstwami, małymi i większymi zwycięstwami i całą tą wojenną otoczką. A niestety dostajemy tak niewiele informacji i skupiamy się głównie na miłosnych rozterkach.

I tak sobie myślę, że wyjście poza trójkę głównych bohaterów i ich uczucie, dodanie kilku drugoplanowych, którzy na dłużej wnieśliby trochę i informacji i świeżości (jest tu jedna postać, która dobrze to robi), a także przerzucenie nas z boku w sam środek wojennej rozgrywki, dobrze by dla tej historii zrobiło. 

Ale trzeba przyznać, że wątek tytułowej kurtyny i całego tego międzywymiarowego przejścia jest szalenie interesujący i bardzo przyjemnie wpleciony w całą resztę. Ale to już sami musicie poznać, bo nie chcę przypadkiem czegoś zdradzić.

W każdym razie w Perygeum jest i interesująco, i gorąco, i zabawnie i emocjonująco. I co najważniejsze bez syndromu drugiego tomu.

Ja się dobrze bawiłam i już czekam na trzeci tom.

 
Za możliwość przeczytania drugiego tomu dziękuję wydawnictwu You&YA. 

Prześlij komentarz

0 Komentarze