Wytrwałość dzikich kwiatów (#1) / Micalea Smeltzer

Pierwszy tom dylogii opowiadający o miłości, która nie powinna się zdarzyć, a jednak się wydarzyła. 


Upajająca. Niezależna. Odporna na przeciwności losu. Ich miłość jest jak dzikie kwiaty.
Salem właśnie skończyła szkołę średnią. Niestety wciąż nie ma sprecyzowanego planu na dalsze życie. Postanawia więc chwilowo pozostać w rodzinnym miasteczku, gdzie pracuje w sklepie z antykami. Dziewczyna dorywczo podejmuje się również opieki nad dzieckiem nowego sąsiada. Ale czy to naprawdę dobry plan na najbliższy rok?
Thayer ma trzydzieści jeden lat i samotnie wychowuje sześcioletniego syna. Jest typem poukładanego i nieprzystępnego sztywniaka, który dokładnie planuje każdą minutę dnia. Mimo wątpliwości angażuje do opieki nad Forrestem żywiołową i spontaniczną sąsiadkę. Dzieli ich absolutnie wszystko: osobowość, temperament oraz etap życia, na którym obecnie się znajdują, a przede wszystkim wiek – aż trzynaście lat. Jednocześnie Salem i Thayer szybko się orientują, że są w stanie dać sobie właśnie to, czego najbardziej im dotąd brakowało.
Na pozornie nieurodzajnym terenie zaczyna z wolna rozkwitać uczucie o niebywałej sile. Czy bohaterom uda się je ochronić?

Wytrwałość dzikich kwiatów to piękna i rozdzierająca serce historia dwojga ludzi, których dzieli niemal wszystko, ale łączy jedno – oboje znaleźli w tej drugiej osobie bratnią duszę. I choć to uczucie pojawiające się między nimi wydaje się nie mieć szans, to szybko przybiera na sile i staje się czymś znacznie większym i głębszym, niż tylko niewinnym romansem dwojga sąsiadów. Oboje poznają swoją przeszłość i uzdrawiają swoje serca. Ale skoro dzieli ich tak wiele, a życie daje o sobie znać, czasem w najbrutalniejszy sposób, to czy ich związek ma szansę na przetrwanie?

Wytrwałość dzikich kwiatów to książka wyjątkowo angażująca, w której autorka porusza wiele bardzo trudnych tematów i daje wielką swobodę swoim bohaterom w podążaniu za głosem serca i popełnianiu błędów. A wszystko to podane w tak bardzo naturalny sposób. Bo ta książka właśnie taka jest - prawdziwa. A do tego niebanalna. Nieprzerysowana. Nieprzesłodzona. Niewyidealizowana. Surowa. Intensywna. Bolesna. Zabawna. Piękna. Zachwycająca. Urzekająca. I nieodkładalna.

Wytrwałość dzikich kwiatów czyta się niezwykle szybko, dzięki krótkim rozdziałom, a przez fabułę po prostu się płynie. To jest jedna z tych książek, w którą się wpada, a emocje wylewają się z każdej strony. I choć łamie serce, wiele razy, to jednak nie przytłacza. I łzy może i lecą strumieniami, ale jednocześnie czuje się radość z każdego kolejnego słowa. Bo takie książki się kocha. Takie, które po prostu się pochłania, a cały świat wokół się nie liczy. Takie, które dają nadzieję i dzięki którym uśmiech nie schodzi z twarzy. Takie, które pozostawiają po sobie zniszczenie i ból.

I górę zużytych chusteczek.

Ach, czekałam na tę książkę długie miesiące. I zdecydowanie było warto, bo ani trochę się na niej nie zawiodłam. I choć wiedziałam, że nie będzie to jedna z tych lekkich, zabawnych i totalnie romantycznych opowieści, to nie żałuję ani chwili z nią spędzonej. Jest zdecydowanie odwrotnie. Uwielbiam tę książkę, mimo, że koszmarnie obeszła się z moim serduchem. I już się nie mogę doczekać, aż drugi tom zrobi to samo. 

   

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Niegrzeczne Książki. 

Prześlij komentarz

0 Komentarze