Memory Almost Full (#1) / Julia Biel


Amelia od dzieciństwa kocha anagramy, przyjaciółkę Kiki i swoją rodzinę. Kiedy wraca ze szkolnej wymiany, okazuje się, że w domu czeka na nią zupełnie inne życie i rzeczywistość, z którą niełatwo się pogodzić. W dodatku w ręce dziewczyny trafia list, a z nim tajemnica, która solidnie zamiesza w jej życiu oraz w jej… snach. Już wkrótce Amelia nie będzie w stanie stwierdzić, gdzie przebiega granica między jawą a snem i do którego świata należy. Zwłaszcza że i w jednym, i w drugim wymiarze spotyka chłopaka o szmaragdowych oczach…

Ależ ta książka się dobrze zapowiadała. Wiecie, rozwiązywanie zagadek, gry językowe, odkrywanie rodzinnych sekretów, tajemniczy chłopak i fabuła na pograniczu jawy i snu. Jak można nie być zainteresowanym?! Ja byłam. I to bardzo, bo widziałam jej potencjał. Ale... no właśnie, pomysł na fabułę był intrygujący, ale wykonanie kompletnie do mnie nie trafiło.

Zagmatwanie. To jedno słowo mam w głowie, gdy myślę o tej książce. Bo wiecie, było tu wszystko, ale trochę jednak w sumie jakby nic. Zagadki aż tak mnie nie porwały, à la romans nie miał żadnej chemii, a element fantastyczny strasznie mieszał i był bardzo chaotyczny. Jedyne, co przyciągnęło moją uwagę to tajemnice rodzinne. No i może ten plot twist na koniec, którego się ani trochę nie spodziewałam. Ale kurczę, wszystko to było takie bez ładu i składu. Poucinane w dziwnych momentach. Bez wyjaśnienia sytuacji bądź nagromadzeniem informacji. Można się było w tym wszystkim trochę pogubić i/lub stracić zainteresowanie. U mnie w pewnym momencie nastąpiło i jedno i drugie. 

Tyle, że to wszystko powyższe nie jest największym problemem tej książki. Nie. Jest nim styl jakim została napisana. Dawno nie spotkałam się z powieścią, która byłaby tak bardzo cringe'owa. Oczy bolały mnie od przewracania na te wszystkie żarty, nawiązania i slang, a heheszki z Teda Bundy'ego ani trochę do mnie nie trafiły (zresztą czy one kiedykolwiek do kogokolwiek trafiają?). Straszne to było. I mocno irytujące. I w zbyt dużej ilości. Cóż, szkoda, że autorka tak bardzo skupiła się na tych wszystkich sarkastycznych i pełnych ironii tekstach, a zapomniała o kreacji bohaterów i relacjach pomiędzy nimi. Ech...

Bardzo żałuję, bo liczyłam na fajną zabawę i mnóstwo emocji, ale MAF to ewidentnie nie moja bajka. 


Za możliwość poznania książki dziękuję wydawnictwu Must Read. 

Prześlij komentarz

0 Komentarze