Kierunek miłość / Catherine Walsh

Nigdy nie wydarzyło się między nimi nic romantycznego. Są przyjaciółmi i tyle. Nie widują się na co dzień, jednak co roku w grudniu Molly spędza siedem godzin i piętnaście minut, siedząc obok Andrew podczas lotu z Chicago do Dublina. Piją okropne wino serwowane na pokładzie, wymieniają się plotkami i nadrabiają zaległości. Te spotkania stają się ich ulubioną przedświąteczną tradycją i żadne z nich nie zamierza z niej rezygnować. Teraz, w dziesiątą rocznicę lotniskowej znajomości, ich lot zostaje odwołany przez burzę śnieżną.
Chociaż Molly nie przepada za Bożym Narodzeniem, wie, jak ważne jest to święto dla Andrew. Zamiast – zgodnie z logiką i rozsądkiem – pogodzić się z losem i zostać w Ameryce, robi coś zupełnie innego. Irracjonalnego i szalonego. Obiecuje Andrew, że dotrą do domu na święta, i zamierza tej obietnicy dotrzymać. W święta przecież wszystko może się zdarzyć.
Korzystając z przedziwnej kombinacji taksówek, samolotów, łodzi i pociągów, Molly wdraża swój szalony plan w życie. A to, co na początku wygląda jak wycieczka z piekła rodem, może okazać się najbardziej emocjonującą podróżą.

 
Kierunek miłość to przecudowna, ciepła, otulająca świąteczna historia o tym, jak jedna burza śnieżna może być szansą na przewartościowanie życia, a już na pewno jednej znajomości.

Molly i Andrew to para przyjaciół z 10-letnim doświadczenim, których tradycją jest wspólny lot z Chicago do domu, w Irlandii, na Święta Bożego Narodzenia. Podczas tych lotów mają szansę na rozmowy o minionym roku. Ale ten dziesiąty lot zostaje odwołany z powodu burzy śnieżnej. Molly mimo, że nie jest fanką Świąt, za wszelką cenę chce, by Andrew, dla którego tych kilka dni to najważniejszy okres w całym roku, dotarł do domu, i zrobi wszystko, by tak się właśnie stało.

Czytam bardzo mało świątecznych historii. Jeśli zdarzy się jedna, dwie do roku, to to jest i tak dobry wynik. Ale gdybym dostawała więcej takich tytułów, jak ten od Walsh, to z pewnością byłoby ich więcej na moim koncie. Bo tu Święta są naprawdę na pierwszym miejscu. I czuć tę ich magię. I ona nigdzie nie znika.

Mamy tu mnóstwo dobrego humoru, wielką dawkę emocji, postaci, których nie da się nie lubić oraz motyw "od przyjaciół do zakochanych". I to właśnie dobre wykorzystanie tego motywu dodaje tej historii tego czegoś. Bo dzięki wplataniu wspomnień z 10-letniej znajomości Molly i Andrew, przy okazji ich wspólnych lotów, widzimy, jak ta ich relacja się rozwijała i zmieniała. A gdy pojawiły się już uczucia...cóż...nie da się tej dwójce nie kibicować.

A poza tym wielbię książki, w których bohaterowie naprawdę ze sobą rozmawiają i dzielą się swoimi uczuciami.

Co tu dużo mówić. Jestem zakochana w tej historii, bo to jest jedna z tych, która urzeka już od samego początku i trzyma w tym aż do samego końca. A nawet i później, bo już wiem, że będę ją przekazywać dalej. Ja nie mam do czego się tu przyczepić. Absolutnie do niczego. 
 
Kierunek miłość to idealny świąteczny romans w starym, dobrym stylu.
 
     
 
Za przeczytanie książki dziękuję wydawnictwu Kobiece.  

Prześlij komentarz

0 Komentarze