Emma i Oliver - Robin Benway


Historia o porwaniu i trudnym powrocie do domu. 

Emma i Oliver jako dzieci mieli ze sobą wiele wspólnego. Nie dość, że urodzili się tego samego dnia, to i mieszkali naprzeciwko siebie. Potem oczywiście razem chodzili do tej samej szkoły i zostali najlepszymi przyjaciółmi. Niestety wszystko zmieniło się pewnego, okropnego dnia. Oliver został porwany przez ojca w wieku siedmiu. Gdy wszyscy już stracili nadzieję na odnalezienie chłopaka, on w wieku siedemnastu lat wraca do domu. Wraca, lecz jednak nie jest już taki sam. Wraz z jego pojawieniem się otwierają się wszystkie dawne i prawie zapomniane rany. Emma oczywiście cieszy się z powrotu swojego najlepszego przyjaciela, jednak czy tak długa rozłąka nie sprawiła, że więź przyjaźni, która istniała pomiędzy tą dwójką przestała być nierozerwalna?

Książka opowiadała o siedemnastoletniej Emmie, która uwielbia surfing, żyje pod szklanym kloszem wydmuchanym przez jej nadopiekuńczych rodziców i pragnie się od nich uwolnić, ale dopóki nie skończy liceum musi ukrywać przed nimi swoje marzenia. Robi to dlatego, iż obawia się ich histerycznej reakcji na swoje lekko niebezpieczne hobby i chęć pójścia na studia z dala od domu. A dlaczego jej rodzice tak się zachowują? A no dlatego, iż widzieli jaką traumą dla ich sąsiadki była utrata jej syna i za wszelką cenę sami chcieli uniknąć takiego cierpienia. Jednak ich zachowanie już dawno przekroczyło granicę nadopiekuńczości i zmierzało w stronę lekkiego despotyzmu. Gdy po tylu latach rozłąki do domu wraca Oliver, Emma chce odnowić ich relację. Czy jej się to uda? I jakim chłopcem jest Oliver?

Na wstępie chciałam zaznaczyć, że bardzo spodobał mi się wątek porwania i powrotu po latach do domu. Gdy przeczytałam opis uznałam, że znajdę w niej wiele elementów, które sprawią, że bardzo mi się ona spodoba. Jednak wyszło jak wyszło. Spodziewałam się znacznie dojrzalszej opowieści, która będzie zawierała w sobie więcej psychologicznych wątków, a także będzie opowiadała o problemach z jakimi borykają się bohaterowie po przejściach. Niestety (dla mnie oczywiście) otrzymałam zwykłą historię o miłości podlotków. Pewnie, gdybym miała 10 lat mniej ta historia przypadłaby mi do gustu w jakimś stopniu. Zatem już nakreślam, iż może się ona spodobać osobom tak do 16 roku życia (może 17). I to takim, które lubią czytać o pierwszych pocałunkach, zauroczeniach, randkach, i którym nie przeszkadza, iż co chwilę mamy dialogi z nieważną dla całej historii treścią. Ja przyznam szczerze, że jestem już za stara na czytanie o tym, kto co chce zjeść, gdzie pójść, jak nie potrafi zrozumieć swoich rodziców i tym podobnie. Już nie sprawia mi przyjemności czytanie o tak błahych sprawach. A było ich w tej książce mnóstwo. Jasne wiedziałam, że jest to historia, która będzie zawierała wątek miłości nastolatków i nie miałam nic przeciwko temu, tylko myślałam, że dostanę znacznie dojrzalszą i poukładaną opowieść. Taką, która będzie się skupiała na prawdziwych problemach, taka która będzie niosła ze sobą jakąś wartość, taka która może będzie zawierać jakiś dobry przekaz, a emocje będą się z niej aż wylewać. Bo przecież po takim temacie (porwania i powrotu do domu, być może idącą za tym traumą) można się tego spodziewać. Niestety trochę się zawiodłam. Być może to moja wina, bo spodziewałam się po opisie powieści czegoś innego. Zatem ta książka jest dla osób, które poszukują lekkiej historii o zauroczeniu nastolatków. Natomiast ci, co szukają znacznie dojrzalszej, wzruszającej, chwytającej za serce historii to tę powieść powinni sobie odpuścić.

W tej historii brakowało mi wielu elementów: zaskoczeń, akcji, ciekawych i niebanalnych dialogów, intrygującego wniknięcia w problem porwania i powrotu, skupieniu się na psychologicznych aspektach skutków tych wydarzeń, tajemnic. Irytowało mnie w niej wiele komponentów, począwszy od dialogów, poprzez nieciekawych drugoplanowych bohaterów (w tym fatalnej kreacji rodziców), a zakończywszy na luźnej i zwykłej fabule. Bo tak właściwie to w tej książce nic specjalnego i wielkiego się nie wydarzyło. Odniosłam wrażenie, że połowę treści zajął wątek miłosny, który wcale nie był nazbyt atrakcyjny i ciekawy, a resztę dialogi o pierdołach pomiędzy przyjaciółmi. Zatem, o czym to może świadczyć? Sami wyciągnijcie wnioski. Dla mnie wszystko było za zwyczajne, za łatwe, zbyt błahe i praktycznie pozbawione emocji. Właściwe cała książka taka była. Jak więc widzicie jestem niezadowolona. Wydaje mi się jednak, że to moja wina, gdyż za wysoko ustawiłam poprzeczkę. Liczyłam na inną historię, taką która mnie wzruszy, rozbawi, zaintryguje itd.

Niestety nie podobała mi się kreacja bohaterów. Miałam wrażenie, że są strasznie płytcy i przekalkowani. Jeszcze sami główni bohaterowie, czyli Oliver i Emma (narratorka) jako tako autorce wyszli, choć on był zbyt skwaszony, marudny i zbyt zamknięty w sobie, a ona wyidealizowana do granic możliwości, ale postaci drugoplanowe okazały się być fatalne. Przyjaciele Emmy byli nijacy i niedojrzali, natomiast chwilami brakowało mi aż słów na kreację rodziców. Gdy czytałam ich dialogi, a także obserwowałam ich postępowanie nie raz i nie dwa kręciłam głową z niedowierzania. Byli drętwi, przerysowani, niedojrzali, okropnie irytujący swoim dziwnym zachowaniem i tacy nierealni. Chwilami byli dla mnie głupsi niż niejedno małe dziecko. Odniosłam wrażenie, że autorka poświęciła im zaledwie sekundę i uznała, że są mniej ważni dla tej historii (a przecież byli bardzo ważni). Byli tacy jednowymiarowi, bezpłciowi, nie wnosili nic ciekawego do treści, a ich teksty były bardzo infantylne, a czasem wręcz niedorzeczne. Nie podobało mi się to jak autorka przedstawiła ich w tej powieści, w której przecież powinni wieść prym. Nawet, jeśli byli przerażeni i trochę despotyczni (co zrozumiałe dla całej tej sytuacji, która działa się w powieści) to powinni przekazywać w jakiś dosadny sposób swoje zdanie, a nie w stylu "nie, bo nie". Przecież to jest takie dziecinne. Serio, czy tak właśnie postępują rodzice? A  po drugie, czy tak tworzy się dorosłych w powieściach? Żadnych wytłumaczeń, żadnych rozmów od serca, brak przekazywania wartości, nielogiczne zachowanie, tylko marsz do pokoju i siedź tam aż do śmierci. Naprawdę nie byłoby żadnego problemu, gdyby jak uparci obstawiali przy swoim zdaniu, ale tylko i wyłącznie wtedy, jeśli potrafiliby jakoś to uzasadnić. Autorka po prostu nie potrafiła przedstawić ich punktu widzenia. Jeśli coś tłumaczyli to dla mnie było to bezsensowne i nie miało oparcia ani w logice ani w samej treści. Byli bardzo nieporadni. Nawet sceny kłótni nie podniosły napięcia, bo były strasznie sztuczne. Aż na samą myśl o nich mam szczękościsk. 

Naprawdę albo jestem za stara na takie opowieści albo zbyt dojrzała albo przeczytałam już zbyt dużo dobrych książek albo po prostu z tą książką jest coś nie tak. Ta powieść to taki średniak, poniżej przeciętnej. Nie chciałabym powiedzi, że była nudna, ale było blisko, choć momentami może nawet treść i wjeżdżała na tę nudnawą ścieżkę. To, co jeszcze podobało mi się do połowy, czyli powrót Olivera, kiełkujące uczucie pomiędzy bohaterami, niemówienie o tym, co się wydarzyło, próby dotarcia do chłopaka, ukrywanie pewnych rzeczy, typowe młodzieńcze zachowanie bohaterów, przestało mi się już podobać w drugiej połowie. Chwilami stało się nie do zniesienia, bo było tego zbyt dużo i nic się nie zmieniało. Nikt nie dojrzewał, nikt nie wznosił się ponad poziom. Czekałam na jakiś punkt kulminacyjny, na moment napięcia, wielkich emocji, na coś niespodziewanego, ale się nie doczekałam. A powinnam, bo tej historii potrzebny był moment, który wstrząsnąłby bohaterami i ich zmienił. Coś, co podniosłoby atmosferę, co napędziłoby akcję. Niestety nic takiego się nie wydarzyło. Ta książka była jak morze bez fal. Zbyt spokojna. A szkoda, bo miała potencjał. 

Tytuł oryginału: Emmy & Oliver/ Seria: pojedyncza powieść/ Autorka: Robin Benway /
Wydawnictwo: Pascal - opis / Data wydania oryginału: 2015 / Data wydania w Polsce: luty 2016 /
Liczba stron: 384



Prześlij komentarz

6 Komentarze

  1. Zdecydowanie nie dla mnie, tak myślę. Ale recenzja jest ciekawa i przynajmniej ją czytało się ciekawie :)

    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi natomiast ta książka bardzo się spodobała. Było w niej to coś, czego szukałam :)
    zaczytana_bella

    OdpowiedzUsuń
  3. Również nie przepadam za banalnymi i niepotrzebnymi dialogami, które nic nie wnoszą do książki i tylko niepotrzebnie ją zapychają. To raczej nie dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że się zawiodłaś. Ja nigdy o tej książce nie słyszałam, a po Twojej recenzji nie zamierzam się za nią rozglądać. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Typ książki, której nienawidzę czytać. Niby poruszany poważny temat, ale wszystko tak płytko przedstawione jakby bohaterowie byli kompletnym głupcami

    OdpowiedzUsuń
  6. Czyli spokojnie mogę odhaczyć jeden tytuł z listy ;) Będzie czas na lepsze lektury :D

    OdpowiedzUsuń