To, co zostaje w nas na zawsze (Knockemout #1) - Lucy Score


Knox lubi pić kawę w swoim własnym towarzystwie i tak samo spędza życie: samotnie. Jedyny wyjątek stanowi jego basset hound Waylon. Knox nie toleruje dram, zwłaszcza gdy przybierają postać niedoszłej panny młodej, która uciekła sprzed ołtarza.
Naomi znalazła się w jego orbicie nie tylko dlatego, że zwiała ze ślubnego kobierca. Chciała pomóc dawno niewidzianej siostrze bliźniaczce. Tak znalazła się w Knockemout - przaśnym, prowincjonalnym miasteczku w Wirginii, w którym nieporozumienia rozwiązuje się w staromodny sposób... za pomocą pięści i piwa. Zwykle właśnie w tej kolejności.
Na nieszczęście dla Naomi jej nieprzystosowana społecznie siostra nie zmieniła się ani na jotę. Przywłaszczywszy sobie samochód bliźniaczki, Tina zostawia jej niespodziankę. Siostrzenicę, o której istnieniu Naomi nie miała bladego pojęcia. Utknęła zatem na dobre w nieznanym mieście bez samochodu, pracy, planu i domu, za to z nad wiek dojrzałą jedenastolatką pod swoją opieką.
Knox ma swoje powody, dla których unika komplikacji. Skoro jednak życie Naomi zawaliło się na jego oczach, decyduje się w drodze wyjątku pomóc jej wyjść z opresji. A potem jego życie znowu zmieni się w spokojną, samotną egzystencję.
W każdym razie taki jest plan.

To, co zostaje w nas na zawsze to piękna historia o miłości, rodzinie, zmianach, radzeniu sobie po stracie, leczeniu ran, duszeniu uczuć i nadziei na lepsze jutro, rozgrywająca się małym amerykańskim miasteczku, która zabiera czytelnika w podróż pełną rozmaitych emocji, tajemnic, ekscytacji, namiętności, śmiechu i łez wzruszenia. A do tego mamy tu (nie)mały wątek kryminalny, który tylko nadaje jej smaku i wprowadza raz na jakiś czas trochę niepokoju w ten sielankowo-familijny stan.

Lucy Score trzeba przyznać jedno: umie w kreację postaci. I to nie tylko w główne, ale i te drugo- czy trzecioplanowe również, bo tu każdy jest inny, każdy jest jakiś i każdy wnosi coś do tej historii. Natomiast Naomi jest wspaniała i nie da się tej dziewczynie nie kibicować. Już pierwsze strony, a właściwie pierwsza scena, sprawia, że od razu pała się do niej wielką sympatią. Tak, Naomi zdobywa serca swoim sercem i charakterem. A Knox? Ten wielki, potężny Knox – niszczyciel uśmiechu i dobrej zabawy? Och, cóż to za cudownie drażniący, irytujący i wkurzający w każdej scenie gbur. Nie wiem, czy kiedykolwiek słowo idiota tyle razy wychodziło z moich ust w kierunku jakiegokolwiek męskiego bohatera. Uwielbiam tę idealnie dopełniającą się dwójkę. I te latające wokół nich iskry.

To, co zostaje w nas na zawsze to idealny przykład małomiasteczkowego romansu w klimacie powoli budzącego się uczucia pomiędzy osobami niepałającymi do siebie zbyt wielką sympatią. Nie brakuje w niej dynamicznej akcji, pikantnych scen, wzruszenia, sarkazmu czy napięcia, które w pewnym momencie sięga zenitu. Ale jednocześnie tuli, jak ciepły kocyk. Bo ta książka to przykład historii podnoszącej na duchu okraszonej mnóstwem emocji nie do zapomnienia, napisana lekkim i jakże przyjemnym piórem. 

Ja pokochałam Knockemout i jej mieszkańców całym sercem. I coś czuję, że Wy również to zrobicie.

  

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Media Rodzina. 

Prześlij komentarz

1 Komentarze

  1. Jestem w trakcie czytania tej książki :D Zgadzam co do świetnych kreacji postaci

    OdpowiedzUsuń